staś
Nad zrębem planety
Pośród gwiezdnej nocy
Szereg alefów w nieskończoność pełznie
I nieskończoność unieskończoniona
Zamiera w sobie, przez siebie zdradzona
Kłęby Tytanów i rogate widma
Sypią gwiazd roje
W wydarte otchłanie
Myśl w własne wątpia zapuściła szpony
I gryzie siebie w swej właśnej otchłani
Lecz myśl ta czyja? Samo się nie myśli,
Tak grzmi samo i samo błyska.
Punkt sięrozprężył w n-wymiarów przestrzeń
I przestrzeń klapła
Jak przekłuty balon.
Dech wyszedł cały.Tak nicość dyszy
Sama własną pustką
I każde coś gnębi w czasie, który stanął.
Hop! Szklankę piwa!